Indie – bo kto nie kocha festiwali?

Suprabhat! (dzień dobry w języku hindi)

Nie było mnie tu trochę, ale wracam z nowym postem! Kiedy zaczęłam się zastanawiać, o czym powinnam napisać, dość szybko przyszły mi do głowy Indie. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że sama uwielbiam ten kraj i bardzo chciałabym go odwiedzić, a po drugie dlatego, że jest to po prostu bardzo interesujące miejsce (bo chyba nikt mi nie powie, że państwo, w którym krowy są święte, a ludzie nawet mieszkający obok siebie mają bariery językowe, nie jest ciekawe, prawda?).

Myślę, że większość osób raczej kojarzy, gdzie leżą Indie, ale na wszelki wypadek przypomnę, że jest to kraj w południowej Azji. Zdecydowanie dominuje w nim religia hinduistyczna, co jest ściśle powiązane również z kulturą tego państwa. Ale do rzeczy. Gdyby ktoś zapytał mnie, z czym kojarzą mi się Indie, pewnie bez wahania odpowiedziałabym, że z krowami i festiwalami. W Indiach krowy żyją wśród ludzi, nawet w dużych miastach spacerują sobie po ulicach, zaglądają do sklepów, odpoczywają, gdzie chcą. Jeśli krowa ma akurat ochotę stać na środku skrzyżowania, tak ma być i nikt jej nie przepędzi. Skąd właściwie wzięła się świętość tych zwierząt? Rzecz pochodzi oczywiście z religii. Mleczna krowa to symbol jednej ze staroindyjskich bogini, Prythiwi, uważanej za matkę wszystkich żywych istot- roślin, zwierząt i ludzi. Pojawia się również wierzenie, że najwyższy Bóg hinduistyczny wychował się w rodzinie pasterzy bydła. Jeśli zaś chodzi o festiwale… Proszę, nie każcie mi mówić, ile ich jest! Indie to kraj licznych festiwali, co jest zresztą spowodowane licznymi bogami hinduistycznymi. Co chwila mają tam inny festiwal, prawie codziennie można napotkać jakieś święto. Co ciekawe, obchodzą nawet Boże Narodzenie, choć oczywiście bez żadnych podtekstów religijnych- dla nich to po prostu kolejny powód do zabawy, jedzenia i spędzenia czasu z rodziną. Jednym z najbardziej charakterystycznych festiwali hinduistycznych jest Diwali- święto świateł. Sztuczne ognie, ozdobne lampy oliwne, dekoracje kwiatowe to rzeczy, których nie może zabraknąć podczas tego święta. Rodziny spędzają ze sobą czas i obdarowują się słodyczami. Przyznam się szczerze, że sama chciałabym pojechać do Indii podczas trwania- wszystko wtedy wygląda tam tak pięknie, co zresztą można zobaczyć na zdjęciach załączonych do posta – wszystkie przedstawiają jakieś aspekty Diwali.

A na zdjęciu głównym widać rangoli – indyjską sztukę wizualną, stanowiącą bardzo ważny element tego święta. Ciekawi mnie, ile trwa przygotowanie tego, bo wygląda po prostu genialnie. Pozostałe zdjęcia również przedstawiają różne aspekty tego festiwalu. Podczas Diwali hindusi oddają cześć Lakszmi- bogini bogactwa, piękna i szczęścia, podobno ma zapewniać dobrobyt, ale biorąc pod uwagę, ile hindusów żyje w nędzy- nie powiedziałabym, że się to jakoś mocno sprawdza. Inne dwa ciekawe hinduskie festiwale to Holi- święto kolorów i Onam– coś w rodzaju naszych dożynek.

Co również ciekawe, nie ma jednego, wspólnego języka hinduistycznego; na terenie Indii oficjalnie wyróżnia się 18 języków, ale podczas spisu ludności około 30 lat temu wyszło na to, że funkcjonuje jeszcze ponad 1600 mniejszych języków. Najpopularniejszym nazywa się język hindi, jednak w niektórych częściach kraju mało kto go zna, więc łącznikiem pozostaje język angielski… chociaż tak naprawdę zaledwie kilka procent społeczności umie ten język dobrze. Nie wiem jak Wy, ale ja chyba nie chciałabym mieszkać w miejscu, gdzie tak trudno jest się z kimś dogadać!

Kolejnymi ważnymi elementami religii hinduistycznej, więc i tamtejszej kultury, jest wiara w reinkarnację oraz prawo akcji i reakcji (karma). Na koniec posta, jako ciekawostkę, powiem jeszcze, czego się kiedyś dowiedziałam od jednej dziewczyny z Indii, a co również zalicza się do kwestii religijno- kulturowej: ‘jeśli właściciel konia jest niegrzeczny względem swojego zwierzęcia, na przykład bije go, nie oznacza to, że nie dba o niego i jest nieczuły. Oznacza to, iż uważa, że koń jest wystarczająco silny, aby przetrwać i pracować lepiej. Chce mu w ten sposób pomóc’. Hindusi wierzą, że jeśli Bóg zsyła cierpienie na człowieka i przeszkadza mu w jego życiu, nie oznacza to, że nie dba o osobę, nawet jeśli ten człowiek już nie daje rady. Bóg wie, że jest ona wystarczająco silna i chce jej tę siłę udowodnić. Cóż, powiedziałabym, że jest to mądre i podoba mi się, ale… bicie koni z całą pewnością mi się nie podoba! ;D

Mam nadzieję, że post Wam się spodobał! Trochę długi, ale wierzę, że jest interesujący. Trzymajcie się ciepło, dbajcie o siebie i uśmiechajcie się często. Do zobaczenia w następnym poście!

Sara